Dzisiaj przychodzę do Was z krótkim postem. Pogoda jak na koniec października dopisuje więc nie ma co tracić zbędnego czasu na siedzenie prze komputerem 🙂
Ale do rzeczy- dzisiaj mija tydzień od wesela naszej znajomej. Urządzone było ono w karczmie, styl powiedzmy, wiejsko-naturalny. Rzeczy które przykuły tam moją uwagę mogę wymienić kilka.
Zacznijmy od najbardziej „niebezpieczniej” mianowicie- brony. Tak tak, to nie są zwidy. Nad stołem przy którym siedzieliśmy wisiały prawdziwe brony. Przez pierwsze pół godziny zachodziliśmy z mężem w głowę co by się stało gdyby jednak się odczepiły od sufitu…
Druga rzecz ( i tutaj jest to zasługa rodziny Pana Młodego) to pierniki. Każdy gość dostał do winietki piernik w kształcie serca, pięknie ozdobiony. Na prawdę, chylę czoła talentowi osoby która to robiła. Wisiały one także za plecami pary młodej tworząc niepowtarzalny klimat. Za Młodymi wisiały także haftowane inicjały, które dodawały całości uroku.
Ale moim ewidentnym faworytem były świeczniki. Mówiąc prościej były to słoiki ( mniejsze i większe), obwiązane u góry sznurkiem. W połączeniu z palącymi się świecami wyglądały na prawdę zjawiskowo!
Mam zamiar takie zrobić- jeśli tylko efekt będzie zadowalający na pewno podzielę się zdjęciami 🙂
Pozdrawiam i życzę miłego, sobotniego popołudnia! 🙂